poniedziałek, 9 maja 2016

Od Artura

Na rynek miasta wjechał król elfów. Od jakiegoś czasu niezbyt lubiłem jego wizyty jednak tym razem zjawił się z całym orszakiem i wojskiem.
- Edwinie szykuj wojsko! Wąż nadchodzi.!- Krzyknął a zaraz potem kaszlnął, wypluwając w chustkę krew. Nie było z nim dobrze.
- Artur... Wiem że masz mi za złe śmierć mojego syna ale nie mogłem inaczej. Nie mam teraz legalnego następcy i chcę abyś ty zasiadł na tronie po mojej śmierci.- Powiedział. Nie wiedziałem co mam powiedzieć.
- Skoro tego pragniesz królu.- Zdołałem z siebie wydusić. Ukłoniłem się i pobiegłem do domu aby przyszykować zbroję. Wyczyściłem ją i odłożyłem na łóżko wraz z skórą Grimmara. Po chili wyszedłem aby przyszykować zbroję dla Tartara. Kiedy już to zrobiłem wszedłem do jego boksu. Zacząłem go czyścić.
- Wkrótce się to skończy. Zabijemy węża.- Szepnąłem mu do ucha i poklepałem po szyi. Koń zaczął skubać moje włosy. Po chwili w stajni pojawił się Michał.
- Już czas.- Powiedział a w jego oczach dostrzegłem łzy. No jasne nie było mu łatwo rozstać się z moją siostrą kiedy wyruszał na Górę Aniołów a co dopiero teraz kiedy możemy nie wrócić.
- Wrócimy... Ty wrócisz dla Aby...- Powiedziałem do niego. Kiwnął głową i wyszedł. Założyłem zbroję i siodło Tartarowi po czym sam poszedłem założyć zbroję. Po kilku minutach poszedłem pożegnać się z Anną.
- Do zobaczenia.- Powiedziałem całując ją delikatnie.
- Masz wrócić.- Powiedziała. Kiwnąłem głową i wskoczyłem na grzbiet konia.
- O Thorze daj mi siłę abym mógł pokonać Slythe tak jak ty pokonasz wielkiego Jormunganda podczas Raknaroku.- Szepnąłem. Constantine poklepał mnie po plecach. Każdy z nas miał dla kogo wracać. Po jakimś czasie dotarliśmy na miejsce walki. Po chwili rozpoczęła się walka. Po dłuższym czasie walki zdobyłem wreszcie przewagę nad wężem. Nagle Constantine upadł pod naporem przeciwników. Szybko rzuciłem zaklęcie dodające mu sił ale ten moment wykorzystał wąż, który zahaczył zębem o moją nogę. Po chwili jednak mimo wielkiego bólu  odciąłem głowę stwora. Oparłem się o miecz.
- Wąż nie żyje! Przepowiednia się wypełniła.- Krzyknąłem. Po chwili jednak zakręciło mi się w głowie i straciłem przytomność. Obudziłem się w domu leżąc na łóżku. Obok łóżka siedziało mnóstwo osób, między innymi Anna.
- Anna...- Jęknąłem podnosząc dłoń w jej kierunku.
<Anna?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz