- J-Już pędzę! - Odpowiedziałam i natychmiast wróciłam na rynek. Biegłam jak wariatka, wzrokiem szukając Artura. - Artur, gdzie jesteś, do cholery!?
Chwilę to trwało, ale w końcu go zobaczyłam. Nie miałam czasu zahamować, więc na niego wpadłam.
- Ałć... - Szybko się otrząsnęłam i spojrzałam mu w oczy. - Artur, Constantine'owi chyba coś jest. Chodź!
I nie czekając na jego odpowiedź zaczęłam biec w stronę gdzie został Constantine, przeciskając się przez tłum. Co było trudne bo ludzi jak mrówków było.
<Arturek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz