piątek, 15 kwietnia 2016

Od Lea C.D Clarossa

To najwidoczniej siostrze szczęście sprzyja. Bo stałam z łukiem w prawej ręce, a lewą sięgnęłam po następną strzałę. Polesie rozległo się wilcze wycie. Było w nim coś nie tak. Tornado zarżał zaniepokojony. Rozpoznałam w nim (w wyciu) ból. Opuściłam broń. I ruszyłam w stronę dźwięku. A Tornado? Trzymał się blisko mnie. Nie musieliśmy iść daleko, bo kilku metrach znaleźliśmy wilczyce. Patrzała na mnie wielkimi, brązowymi oczami. Jej łapa była zakleszczona w pułapkę myśliwych. Tornado złapał za kaptur mojego płaszcza. Lecz ja stałam w miejscu. Nie mogłam jej zostawić. Wcisnęłam strzałę pomiędzy szczęki pułapki i kazałam wierzchowcowi nacisnąć na nią. Po chwili siłowania się z tym głupim urządzeniem łapa wilczycy była już wolna. Zwierzę odruchowo zaczęło lizać ranę. Zwierzę podeszło do mnie, czy raczej pokulało. Dotknęłam delikatnie rany, a na zniknęła! Poczułam szorstki język na ręce. Patrzyłam oszołomiona na swoje dłonie lekko oszołomiona. Nie minęła chwila a wilk znikną. Tornado parskał  z niezadowoleniem.
-Przestaniesz robić mi kazanie?- Mimo że nie rozumiałam jego języka, to mogłabym się założyć że mówi "Przecież to było niebezpieczne" lub coś w tym stylu. Doszliśmy do tarczy w której były wbite strzały. Wyrwałam wszystkie i już miałam zacząć siodłać Tornada, gdy z krzaków wyłoniła się wilczyca. Ta sama której chwile teju pomogłam. Niosła w pyszczku coś pomarańczowego i puchatego. Położyła to coś przy moich stopach. Okazało się że to 9 tygodniowy wilczek. Przypomniało mi się że Clara zawsze chciała mieć takiego pupila. Był cały rudy.
Wskazałam ręką malca, potem siebie. Co miało oznaczać, czy wilczek będzie teraz mój. Wilczyca kiwnęła głową i odeszła. Posadziłam wilczka na siodle. O dziwo czarny wierzchowiec nie miał nic przeciwko temu. Ruszyliśmy powoli w stronę domu.

<Claruś, prezent jedzie.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz